„Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech i pamiętaj, jaki spokój można znaleźć w ciszy”

Max Ehrmann

   W lipcu ub. roku odszedł nagle Leszek Wieluński, dobry, życzliwy, zawsze uśmiechnięty, mądry człowiek, fenomenalny artysta, zdolny organizator, który miał plany na stulecia, nie na dziesięciolecia. Odszedł niespodzianie, odszedł niepotrzebnie, tworząc po sobie do chwili obecnej nie zapełnioną pustkę.
   Był artystą - medalierem, tworzył w jakże trudnym, opornym, twardym materiale, a mimo tego spod Jego dłuta wychodziły znaczone niepospolitą, twórczą wyobraźnią małe arcydziełka, pełne lekkości, fantazji i „powietrza”. Prace inspirowane przyrodą, ważnymi faktami z życia czy przypadającymi rocznicami, były dopracowane do najdrobniejszego szczegółu, konsekwentnie zaprojektowane i wyjątkowo starannie wykonane.
   Leszek był twórcą o rzadko spotykanych wśród nich cechach: słowny, ofiarny, zawsze skory do pomocy, otwarty tak na potrzeby uczelni, gdzie pracował, jak i ludzi, którymi się otaczał. Jednym z przykładów to piękny, czysty znak graficzny opracowany dla Biblioteki Głównej WSP i przez wiele lat tworzone aranżacje do jej „korytarzowych” wystaw, gdzie każdorazowo proponował przemyślaną, lakoniczną i ujmującą w swej prostocie oprawę plastyczną.
   Pełen twórczej inicjatywy umiał rozwinąć pozornie błahe pomysły, czyniąc z nich cenne, wartościowe dydaktycznie zamierzenia, następnie konsekwentnie realizowane, tak jak to było w pomyśle konkursu dla dzieci malujących ilustrację do „mojej pierwszej czytanki”.
   Jednocześnie był arcyskromnym człowiekiem, unikającym rozgłosu i komplementów, za to chętnie komplementującym, dodając tym samym pewności siebie innym. Sam jej nie miał zbyt wiele, za to czynił to z ogromnym wdziękiem i naturalnością, a przede wszystkim przekonywująco. Nie posługiwał się potocznie wytartym językiem sloganów, a celnymi figurami retorycznymi uwydatniającymi sedno. Żywo reagował na wszystko co działo się dookoła, tak w życiu artystycznym, jak i politycznym czy społecznym. Był szczery w swoich poglądach, wierny głoszonym tezom i gardził tymi, o których Mark Twain pisał następująco: „Lubimy tych, którzy bez wahania mówią to, co myślą, pod warunkiem, że myślą to samo co my.”
   Leszku, parafrazując Jana Kochanowskiego mogę tylko napisać: „wielką nam pustkę pozostawiłeś tym zniknieniem swoim...”