Trudne relacje
(Fragmenty większej całości)
Od dłuższego czasu obserwuję dość skomplikowane relacje między moją koleżanką Hanką, a jej córką Alą, którym łagodnie i bez szwanku udało się przejść przez trudny okres dorastania dziewczyny, rozstania Hani z mężem, ojcem Ali i usamodzielniania się już dorosłej córki. Wtedy sądziłam, że nic nie zakłóci spokoju w tym niemal wzorowym, opartym na miłości i tolerancji układzie. Jednak los wyraźnie nie sprzyja zbyt długo trwającemu spokojowi, bo od pewnego czasu Ala diametralnie zmieniła swój stosunek
do matki, stawiając Hankę poza nawiasem swoich wyborów.
Ostatnio nawet myślałam, że oto nastąpił kres oczekiwania matki na zmiany w zachowaniu córki, że wreszcie, po okresie buntu, a co ciekawe, wcale nie buntu nastolatki, tylko osoby dorosłej, nawet nieco doświadczonej, nastąpi okres spokoju, wzajemnego zrozumienia i szacunku. Nadzieja okazała się jednak płonna, bo tylko Hanka, wychodzi naprzeciw każdemu problemowi Ali, stara się nie być drobiazgowa, nie daje na każdym kroku
do zrozumienia, że wie lepiej. Tymczasem Ala staje się coraz bardziej arogancka, zarozumiała, przemądrzała, czasem prostacka, niepokorna, z nieskrywanym poczuciem wyższości i wyraźną sugestią zamiany ról. Wielekroć czytałam, że córki silnych matek pozostają w opozycji do nich. Mnie to jednak pachnie kompleksami, bo to nie jest opozycja jako sztuka dla sztuki, ale zdecydowane, pełne determinacji przekonanie Ali o słuszności swojego postępowania i wyrzucaniu Hanki
na aut, spychania do roli, czasem pożytecznego, przedmiotu. To nie Hanka powinna szukać fachowej pomocy, tylko Ala, co ta druga sugeruje.
To córce brakuje pewności siebie i ów brak pokrywa nonszalancją
i zarozumialstwem. Początkowo sądziłam, że spolegliwa postawa Hanki, jej nieustające wybaczanie, załatwi sprawę i wytrąci dziewczynie argumenty z rąk. Ala i jej huśtawka nastrojów, ciągłe zmiany zachowań, ich chwiejność, to taki zespół, który nie pozwala na normalny, codzienny kontakt bez zgrzytów. Brak pewności siebie i nadmierna pewność siebie w jednym. Gdzie tkwi problem i jak go rozwiązać? Żadne próby rozmów między nimi nie odnoszą skutku, bo zwykle następuje nerwowa reakcja ze strony Ali, znacząca brak gotowości do dialogu. Dziewczyna zresztą dyskutować nie umie, a jeśli już próbuje, to niczym marny oficer w wojsku, wyrzuca z siebie jedynie rozkazy i pozostaje głucha na argumenty. Poza tym zbyt często identyfikuje się z tymi, którzy są oponentami Hanki. Zupełnie nie umie wypośrodkować różnicy między tym, do czego jako córka jest zobowiązana, a tym co jest pokrętnym i mamiącym podszeptem pseudo-przyjaciół. Nieustająco robi z siebie męczennicę, lecz tylko w oczach życzliwych sobie. Z satysfakcją urabia matce opinię potwora, zalety zamieniając na wady. Wszystko czego nauczyła ją Hanka przypisuje innym, których czyni swoimi miernymi autorytetami. Chyba nie umie się przyznać przed sobą, że jest o matkę zazdrosna i nie umie sobie z tym poradzić. Wzoruje na niej swoje zachowania, głosi jej poglądy, ale jednocześnie się od nich ostentacyjnie odcina. Woli ośmieszać, przedrzeźniać i drwić z Hanki. Ala umie się też pięknie popisywać postawą kochającej córki, ale tylko przed członkami rodziny, których opinii się boi. Taki Dr Jekyll i Mr Hyde.
Dziewczyna przeraża swoim zimnym, bezwzględnym, obojętnym zachowaniem, sprawiając wrażenie jakby w miejscu serca miała kamień. Odporna
na próby uświadomienia jej niebezpieczeństw płynących z uruchamiania mechanizmów takiego postępowania. Ala nauczona przez Hankę umiejętności wychodzenia naprzeciw życiowym dylematom, nauczona tolerancji i wyrozumiałości, jest nietolerancyjna i niewyrozumiała, ale tylko wobec matki, której z satysfakcją zadaje ciosy w ramach owego wychodzenia naprzeciw.
Nauczona bycia pokrzepianym, wzmacnianym, chronionym, nie odwzajemnia tego, za to bardzo chętnie czyni to wobec innych, najlepiej obcych. Obecny od kilku lat w jej postawie brak szacunku wobec Hanki, nie zniknął. Pewności siebie i przekonania o własnych racjach, dodaje Ali partner, z którym mówi jednym głosem, ale tylko dlatego, że on mówi jej głosem. Mężczyzna stanowi dla Ali mocne wsparcie, z którym Hanka nie ma szans, bo Ala bez jego obecności nie podejmuje z matką rozmów, a jeśli już - to jest to samouwielbiający, pozbawiony uwagi i zrozumienia dla argumentów drugiej strony, monolog.
Obserwuję je od dawna, od Ali niemowlęctwa i wtedy gdy Ala była mała, Hanka pielęgnując ją, radośnie czekała aż urośnie
i będzie miała w niej przyjaciela. Nigdy nie mogła liczyć na swoją matkę, osobę o toksycznej osobowości, a przede wszystkim skupioną
na swoim ego, więc myślała, że w relacjach z córką znajdzie
to, czego nie doświadczyła w relacjach z własną matką. Nic bardziej mylnego. Do pewnego czasu wprawdzie tak było, ale gdy Ala wychodziła
za mąż coś się zmieniło, coś pękło, mimo, że to Hanka, a nie jej mąż, który tego związku nie chciał, nie znosił przyszłego zięcia i nie ukrywał niechęci do niego, sekundowała decyzji córki. Nie broniła i postępowała tak, by nie stracić Ali i do niczego jej nie przekonywać. Wiedziała, że sama by tego też nie zniosła, więc pozostawiła córce swobodę wyboru. Ala początkowo była z matką, by – z nie wyjaśnionych dla mnie przyczyn – przejść na pozycję przeciw Hance.
I niestety tak zostało, choć krótko po ślubie Ala musiała się odważyć przyjść powiedzieć prawdę, że małżeństwo jest nieporozumieniem, że chce się rozwieźć i wprowadzić z powrotem do Hanki, która przyjęła ten wybór z dobrodziejstwem inwentarza, natychmiast oferując pomoc. Gdy rychło okazało się, że kolejnym wybrankiem serca jest dużo starszy mężczyzna,
o pokręconym życiorysie, zacisnęła zęby, znów okazała daleko idącą wyrozumiałość, znów zupełnie odwrotnie niż ojciec Ali. (cdn)
Opowiadanie opublikowane w częstochowskim dwumiesięczniku kulturalnym "Aleje 3",
nr 62(VII-VIII)/2007 s. 32-33