Trudne relacje 2

(fragmenty większej całości)

   Kiedy wiele lat temu mąż Hanki powiedział jej, że od dwóch lat ma dziewczynę, zwalił się jej świat na głowę. Nie tylko bowiem upokorzył ją, ale i dał do zrozumienia, że ich związek stał się fikcją. Tak się złożyło, że ona bardzo go kochała, tak jak ich jedyną córkę, Alę. Poczuła się bezradna, samotna, opuszczona, a jedynym ukojeniem były łzy, których wypłakała przysłowiowe morze. Kiedy po pierwszym szoku, zebrała się nieco w sobie, próbowała rozmawiać z nim o ich przyszłości, jak on ją widzi w takiej sytuacji, bo ona nie umiała wyobrazić sobie życia w trójkącie.
   Czekała i rozmawiała, rozmawiała i czekała, i tak to trwało trzy lata. W odpowiedzi słyszała niezmiennie, że jemu jest tak dobrze, "mieć" obie kobiety, a ona dreptała w miejscu i deptała swoją godność, by ocalić "dom". W czasie toczącego się równolegle romansu, mąż Hanki jeździł ze swoją wybranką do kliniki by mogła leczyć bezpłodność. Wkrótce leczenie okazało się skuteczne i przyniosło kolejną wiadomość, że jest ojcem jej dziecka, po czasie jednak niepotwierdzoną genetycznie.
   Kiedy nadszedł moment, że niewierny mąż doszedł do wniosku, że pora „wracać”, Hanka była tak wypalona, że właściwie nie wiedziała czy tego chce. Świat był już nie ten sam, jej wielka miłość spopielona, jedynym motywem, jedynym ocalałym światełkiem była dla niej Ala. Mimo to podjęła próbę dalszego wspólnego życia, szczególnie, że mąż popadł w tarapaty finansowe.
   Ze wszystkimi problemami z tego wynikającymi borykała się samotnie, bo nigdy nie mogła liczyć na rodziców, którzy od zawsze egoistycznie zajęci sobą, oczekiwali od niej ciągłej uwagi. W tym czasie, na własny użytek, ukuła takie sformułowanie, że człowiek w życiu jest zawsze sam.
   Ala rosła, a Hanka starała się cały czas wychowywać ją, ucząc miłości, dobroci, kindersztuby, tolerancji, wyrozumiałości, rozumienia innych, umiejętności wybaczania i budowania zgody, samodzielnego podejmowania decyzji, odpowiedzialności, umiejętności dotrzymywania słowa, prawdomówności, uczciwości, postawy otwartej wobec ludzi. Cieszyła się z nią, martwiła z nią i patrzyła jak harmonijnie się rozwija, starając się najtrudniejszy okres w jej młodym życiu tonować własnymi doświadczeniami. Chciała by Ala czuła, że jest z nią, ale czyniła to dyskretnie, stojąc „obok” w tle „wzmacniając” światło. Czyniła to po to, by Ala sama mogła dokonywać wyborów, sama poznawać smak coraz doroślejszego życia.
   W ten sposób szczęśliwie udało się jej być blisko córki. Gdy po kilku latach od chwili tamtej rozmowy, rozstała się jednak z mężem, nie wytrzymując presji psychicznej tej bardzo złożonej sytuacji, jej jedyną troską stała się Ala. Bała się, tak strasznie się bała, żeby Ala nie znienawidziła męża, jej, świata...
   Tłumaczyła jej zatem długo i cierpliwie powody rozstania, oszczędzając drastycznych szczegółów, w dużo lepszym świetle stawiając męża, niż siebie samą. Wydawało jej się, że Ala rozumiała, a ona była jej potrzebna. Starała się by miała co roku wakacje, ładne ciuszki, których nie musiałaby się wstydzić się, by mogła wyjść czy wyjechać z kolegami i koleżankami. Stopniowo przygotowywała ją do wejścia w dorosłe życie, nie stresując tematami tabu, a rzecz całą stosownie do sytuacji objaśniając. Tak bardzo chciała by Ala uniknęła jej smutnych przeżyć, w dodatku przeżywanych samotnie. Była dumną i szczęśliwą matką, wydawało się jej, mądrej i inteligentnej córki.
   Pierwsze duże rozczarowanie przeżyła kiedy Ala nie chciała podjąć studiów. Przeżyła, bo jakież miała wyjście, skoro była już osobą dorosłą, choć zupełnie życiowo niedojrzałą. Potem kolejne wielkie rozczarowanie jakim stała się decyzja o zamążpójściu, którego finał był łatwo przewidywalny. Mimo wątpliwości i niezadowolenia przyjęła to do wiadomości, nie żałując wysiłku, by wszystko stało się jak sobie Ala wymarzyła, tonując jednocześnie zdanie męża, który był planom przeciwny. Miała głębokie przekonanie, że robi dobrze, bo córka miała prawo do własnych wyborów, a nic nie uczy lepiej niż własne błędy.
   No a potem decyzja o związku z mężczyzną o pokręconym życiorysie, która stała się dla Hanki najtrudniejszym egzaminem w życiu. Nie ma bowiem matki, ani ojca, którzy chcieliby by ich dziecko rozbijało inną rodzinę. Stopień bólu jaki wówczas przeżyła Hanka pozostanie jej tajemnicą.
   Przekonywała męża, który postawił Alę wobec alternatywy: "on albo ja"! Nie chciała by tak stawiał sprawę, bo doskonale wiedziała, że córka i tak dokona wyboru wedle tego co czuje i myśli, zwłaszcza, że jest bardzo uparta. Na szczęście rozmowy z nim przyniosły pożądany efekt, szczęśliwie się wyciszył i pogodził z sytuacją, bo też, tak jak Hanka, bardzo kochał córkę.
   Ala nie wie ile łez wypłakała jej matka, bo nigdy na ten temat z sobą nie rozmawiały. Hanka cierpiała cicho i samotnie, bo sytuacja jaka stała się jej udziałem nie była przedmiotem do opowiadania. Najpierw płakała nocą i starała się tłumaczyć Ali w dzień konsekwencje tej decyzji. Tłumaczyła, tłumaczyła, tłumaczyła, bo tak pojmuje powinność matki, która ma obowiązek ostrzeżenia swego dziecka przed wszystkimi zagrożeniami, wynikającymi z tak trudnych życiowych wyborów. Płakała nad losem dzieci mężczyzny, płakała, gdy coraz częściej docierały do niej zjadliwe głosy o rzekomo wątpliwej moralności córki, płakała, bo oto okazało się, że znalazła się w sytuacji, w której trzeba się zmierzyć z faktami i na pytania znajomych, koleżanek i rodziny (przede wszystkim rodziny) należy powiedzieć prawdę. Ala znalazła się w znacznie bardziej komfortowej sytuacji, bo Hanka stanowiła dla niej tarczę, która zbierała pierwsze ciosy. Płakała, bo nie tak wyobrażała sobie przyszłą rodzinę, której powiększenia oczywiście pragnęła. Płakała, bo cały czas była oskarżana przez swoją matkę, że to przez nią, bo rozstała się z mężem.
   A ten dużo starszy mężczyzna o pokręconym życiorysie stał się nie tylko wybrankiem Ali, która w ten sposób po raz kolejny udowodniła, że umie postawić na swoim, ale też po pewnym czasie ojcem ich dziecka. On mający już dwójkę dorastających, by nie rzec dorosłych dzieci, znów stawał się „młodym” ojcem. Obiektywnie, sytuacja dla maleństwa była nie do pozazdroszczenia. Opuszczona dla młodszej, była żona robiła absolutnie wszystko, by związek Ali i jej męża się rozpadł, zresztą dość nikczemnymi metodami, jednak w poczuciu racji i przekonaniu o obronie dzieci, które jednocześnie udało się skutecznie przeciwstawić ojcu. Hanka była zatem niemym świadkiem nasyłania policji na niewiernego męża, a obecnie partnera jej córki, słuchania wulgarnych epitetów wypowiadanych pod adresem Ali, zakładania kolejnych spraw o alimenty. Ciąża, z której Hanka bardzo się cieszyła, nie będąc jednak wolną od całej masy wątpliwości, wynikających z trudnej i skomplikowanej, nie tylko prawnie, sytuacji, przebiegała w miarę pomyślnie. Sądziła, że ten właśnie stan powinien wreszcie znów je do siebie zbliżyć, co jednak rychło okazało się o wiele trudniejsze i właściwie prawie niemożliwe. Ala bowiem znalazła się w orbicie oddziaływań partnerki swojego ojca, która przejęła rolę całkowitego i niepodzielnie panującego guru. Zmienność ciążowych nastrojów, nadpobudliwość i apodyktyczność Ali raz po raz „kazały” Hance szukać ulgi w łzach, ronionych w poczuciu kosmicznej bezradności. Kochając swoją córkę, patrząc na jej rosnący brzuch wzruszała się wspomnieniami swojej ciąży, tym jak bardzo się bała czy konflikt pozwoli jej normalnie urodzić i czy dziecko nie będzie dotknięte serologiczną wadą. Wspominała jak bardzo bała się roli matki, ileż wątpliwości przetoczyło się przez jej głowę, czy podoła, czy się nadaje, czy będzie umiała sobie poradzić... Wspomnienia owe przypomniały także jak bardzo pragnęła mieć córkę, mimo, że jej mąż oczywiście pragnął syna. Właściwie to sobie nie wyobrażała innej możliwości, choć różne ciotki wróżyły syna, bo w ciąży wyglądała nadzwyczaj ładnie, a ich zdaniem tylko synowie nie „zabierają matce urody”.
   Rychło się okazało, że urodziwy, jak na noworodka bobasek, okazał się zdrową dziewczynką, a przesądy należy między bajki włożyć. Owo wzruszone oczekiwanie, determinowane ciążą córki, niestety stale zakłócały kolejne ataki Ali na Hankę, przybierające z każdym miesiącem na sile. Nawet łagodny klimat prowadzonych rozmów kończył się sprzeczką, bowiem każde słowo Hanki było negowane wielością słów, mającej patent na rację Ali. Urodzona w terminie i bez kłopotu dziewczynka, zdrowa i kształtna stała się oczkiem w głowie całej trójki. Hanka, świeżo upieczona babcia, mogła jedynie z dala podziwiać swoją wnuczkę, bo Ala do małej jej nie dopuszczała, broniąc zazdrośnie swego macierzyńskiego i niemowlęcego terytorium. Wolała wisieć wciąż na telefonie, niż o cokolwiek zapytać matkę. Narodziny małej nie poprawiły nic w trudnych relacjach córki z matką, choć wydawać by się mogło, że to świetny czas na odbudowanie zaufania. Mimo woli przyczyniał się do tego również ojciec dziecka, który jako już doświadczony „podwójny” tata nie czuł żadnej potrzeby przyjmowania jakiejkolwiek rady. Dziecko na szczęście rozwijało się dobrze, dobrze spało i nie sprawiało większych problemów, niemniej każda próba wypowiedzenia przez Hankę zdania na temat wychowania, żywienia, czy pielęgnacji małej było natychmiast torpedowane przez Alę. Obnażając swoją słabość, usiłowała w ten sposób budować swoją macierzyńską siłę i "autorytet". Nie próbowała rozmawiać, tylko nakazywała, albo się odcinała, a na zwrócone uwagi reagowała agresywnie. Jednocześnie nie poczuwała się do żadnej, nawet ewidentnej winy, czyniąc z siebie każdorazowo "ofiarę" potwora - matki.
   Zadałam kiedyś Ali pytanie, jak to jest, że w albumie ze zdjęciami małej są na nich obce osoby, które trzymają ją na rękach, idą z nią na spacer, nie ma na nich natomiast babci? Wiem, że dla Ali zupełnie nie liczy się to co czuje Hanka. Przez te wszystkie lata nie zastanawiała się nad tym, stawiając wyżej własne samopoczucie. Przerażała mnie jej bezduszność, jej skrajny egoizm, a właściwie egotyzm. Sugerowałam, że będąc matką, ucząc swoje dziecko, powinna się zastanowić jak to robić, by uniknąć błędów i że powinna pamiętać, że "fortuna kołem się toczy", więc z pewnością „wrócą” do niej skutki tych wszystkich niekoniecznie trafionych działań, które obecnie podejmuje.
   Ala jednak konsekwentnie fundowała matce cenę odrzucenia. (cdn)